Plener lato morze południe
jest złudnie upał kasuje cienie
z piasku prześwieca kwarcem
w błękicie wypala duszną emalię
nad wydmami osadza rtęć
plaża nic nie wie co w eterze
zaludniony metr kwadratowy
dwa ciała złączone pledem
daleka krecha widnokręgu
zawłaszcza perspektywę czerni
tonacja atramentu falującej sepii
niechybnie ma to z burzą związek
ale na lądzie nikogo nie obchodzi
niech się martwią marynarze
nieważne kuter czy żagiel
to dla nich wieża strachu
ci w piachu trwają leniwie
tylko z figowym liściem
kręcąc scenę zakochanych
wieczną chwilę sielanki
i nagle grom z pękniętego nieba
szkwałów orkiestra na blachę
i pałki kotłów ogniste
przy lawinie deszczu
zmyło obraz umyło scenę
i już po wszystkim