Amsterdamski poranek

Na zielonym kołowrotku oczeretu
z wodnikiem przędziemy bryzę poranną
oparci o kamienny klęcznik bulwaru
otwieramy mglistą księgę obrazów
miasto rozjeżdża się na wszystkie strony
rozwiesza nowy rozdział teatralnych plakatów
sztuka za sztuką w sztuczkowych strojach
w drobnomieszczańskim spektaklu
powiela szarość ludzkich dramatów

tramwaje dzwonią w kół wąwozach
De Wallen dzielnica czerwonych latarni
zasypia znojnym snem sytości marnej
Singel na śrubie barki wywozi kilwater
dzień na bujnych garbach parku
rozwiesza śpiewne zwierciadła
odbija w kanałach kreacje lunaparku

taki mały spektakl świtu dla każdego
zanim dobudzi w nas do żywego
szacunek dla własnego dzisiaj