Akwarelista

Ledwie sztalugi wlókł
dziecięcym wózkiem
potem włamał się szkicem
w krajobrazu wrota

wygarnął z powietrza ości bryzy
nad morzem rej wodziły mewy
spuszczone ze smyczy
harcowały kutry
gdy wypożyczał
z perspektywy
wodne farby

a potem z butelki po dżinie
popijał rum z herbatą
i klął na słabe światło
w kotarach oparu

dużo było kałuż
po ulewnych deszczach
podkowy wody roznosiły
odpryski srebra

wzdłuż podmurówek
rybackiej wioski
pod liszajami zmurszałych tynków
kucały krzewy forsycji
opite wiosenną żółcią

na ścianach blikowały
plamy ultramaryny
gdy schodził ścieżką
w nabrzeżny piach

fale prały plażę
w żółtawym plenerze
butwiała mała łódka
ktoś zbierał bursztyn

akwarelowy anturaż
zostawiał ochry ślady
konar solą przybrany
na którym siadł
i nabił fajkę

farby schły jak żagle
wystawione na wiatr
po kocich łbach
schodził do morza dzień
jego cień zapisywał
kapitański aromat

ostatnią farbą wyjętą
z kapciucha pejzażu
zamienioną w dym