Ścinanie drzewa

Pod bandażem zbutwiałych liści
budzi się obietnica trawnika
kikuty jabłoni balsamuje światło
nie urodzi już różowych płatków
opuszczają chyłkiem płaty kory
próchniejącą smukłość

stuletni zdradzony pień
drży na widok ogrodnika
gdy zbliża się rankiem
z pożegnalnym psalmem piły
zamiast namiętnej pieśni pszczół
w amfiteatrze nektaru
ogród przewraca
krzyczące powietrze
ostatnie gniazdo wiatru

i fruwające
suche gałązki cienia
znikające w runie zapachu
przerażonych fiołków