Wyimki

… tropikalny na Orchard Road
w Singapurze wylewa na głowę
stągwie ciepłej wody wszędobylski
nawet suchej nitki nie chce zostawić
szalony pątnik indyjskiego oceanu
gdzie indziej różnie nazywany taka
pluja jakby powiedział Katalończyk …

… jeszcze niedawno prawie wczoraj
w suchym doku na wyspie Vancouver
szły podmalunki podwięzi klajdunki
piękniała załoga przeczystej włóczęgi
błogosławiły gwiazdy fajerwerków
indiańskie warkocze Goldstream River
ofiarowany sznur muszli na szczęście
i szamana zaklęcia płynące ze mną …

… takim światem dni szczęśliwych
toczyły się milczące planety
cywilizację podpowiadał kadłub
błękitny cień łańcucha dwie szekle
krążyły barakudy i leniwe żółwie
beztroskich ławic podwodne lustra

na liściach wypłowiałego powietrza
żeglowały leniwie rozgwiazdy cienia
wolno dryfowały w podmuchach pasatu
moje oczy uczepione traktatu
o pojęciu szczęścia …

… rozpływam się po całej północy
jestem drzewem namorzynowym
korzeniem koszuli wrastającym
w rozgrzany przypływ powietrza
z głową w obłoku świecącym pod
październikową gilotyną słońca
jestem bumerangiem rzecznego oparu
tańczącym wodospadem kaskadą
i nocnych corroboree pieśnią …

… wielka woda wciąż przędzie
milowych marszrut opowieści
pomiędzy wątkiem i osnową
wiatry i cisze wydarzeń kobierce
pod lustrem wody ukryte
wszystkie potyczki i bitwy
od początku świata dziewicza
wydaje się dal nienaruszona
powierzchnia po każdym sztormie
wraca do pierwotnej formy
chociaż na dnie oceanów
wrze otwarta rana ziemi
i zapada się w piachy
czasu cmentarzysko …

… wiedźmy oceaniczne rozplatają
kołtuny długie tłuste i straszą
tych wszystkich odważnych
diaboliczny pomiot przylądka

słowa z demonicznego słownika
szachrują zmieniają odmieniają
wciąż przemieniają na postrach
monstrualne cielska opite spite
szaleństwem żlebami na szczyty
zwaliste pełne piargów grudą
gościńcem gdzieś na manowce

ryżową szczotką mrozu ciągną
po nieujarzmionych twarzach
przyczajone nienawistne gotowe
w łyżce wody utopić śmiałka …