Wypalona metafora z cyklu: Pompeje

W pompejańskim kurzu
wierny sandał Samnitów
zwęglona toga sjesty
rzymskiej prowincji

w gospodzie gracze
zgłodniali podróżni
dojrzałej winnicy zapach
w taberna pomaria owoce
znane ze smaku i ceny
sprzedają splendor
rzymskiej kolonii

na murach miasta
zwierzenia zaułków
sny lupanarów
nieaktualne reklamy
gromy jowiszowe
na tych co nocą
opróżniali pęcherze
pod ścianami domów

odeszli w nicość
preceptorzy dzisiejszych
mistrzów ars amandi
pod spaloną farbą
czuła strofa Amores
wielbionego wygnańca

zatarte zdarzenia
jak gdyby wczoraj
o tempora niestety
nihil durare potest
tempore perpetuo*

a jednak w głębi duszy
wypalona metafora
błyszczy obłokiem nad
bezsennym miastem

niepokoją
muzyków aulosy
tamburyny piszczałki
tętno kołatki

barwny korowód
w spękanej amforze
amfiteatru

gipsowe odlewy
zdjęte z powietrza
przywłaszcza kreda
albumów sztuki

w świętym kręgu
świątyni Izydy
sekretny smutek
wysklepia krater

przez wąskie gardło
wezuwiańskiej bramy
sączy się strumień
zużytego czasu

i stygnie na forum
barbarzyńską mową

ulotnym epitafium
w labiryncie miasta
aby móc pozostać

  • nic nie może trwać wiecznie