W blasku brzegowych świateł granat wody z łuskami wiatru.
Nocne podmuchy osypują Drogę Mleczną w kilwater.
Czasem gwizd lokomotywy cywilizacji ślad, pryśnie
w dziewiczą krainę na brzegu, gdzie betonowej kei sztaba
nurkuje w wodzie. Rozchylam dłonie bryzy.
Na policzkach powietrza smuga nietoperza.
Granatowa niwa mruży źrenice, toczy wody wiekuiste
na chwałę łyski, perkoza czubatego, łabędzia tkliwego,
rozmarzonych żurawi, leniwej czapli, klucza kaczek,
na chwałę wspomnienia. Trzciny nawołują świerszcza,
aby szeleścił sagę o mazurskich spotkaniach.
W brzęczącym psalmie komara, wołanie dali.
Polery, liny, śpiące jachty, tęsknota mgieł porannych,
nici babiego lata fastrygujące porę odjazdu.
Mazurska noc lipcowa – południk serca.