Stąd niedaleko do urwistej krawędzi czasu
z morską latarnią kaskadami przyboju
tutaj muzy uwięziły przelotne pióro
huczał wierszem eter Montauk
ukryte w słowach sekrety ziemi
sypały czuły mak z korca serca
przetaczały wichry nastrojów
nad wieżycami wersów
czekały powrotu
kresowego domu
siedem podków wiekowej ściany
pieczętowało pogody i sztormy
bocianie gniazdo Sag Harbor
sekretne ambrozje ogrodów
skotopaski zakochanych
muzy na pięcioliniach wiatrów
uwodziły etiudami poranków
listkiem figowym edenu
potężniały w żaglowiec obłoków
z ziemi wieczystej swobody
wabiącej dojrzałym winem
refrenem pieśni żywotnej
zamieniały beznadzieję losu
w pewność powrotu
na zawsze
mawiał z wiarą Wierzyński
od morskiej latarni niedaleko
tylko ocean
garść czasu do przepłynięcia
w kruchej łupinie
steranego serca