Mała

Jak ci zardzewiałem w głowie to niech tak zostanie
to jak zapomniany przystanek gdzie nikt nie wysiada
jak list nie wysłany w szufladzie biurka zawadza
ze śladami rozpołowionej pieczęci pocałunku
gdy otwierasz rankiem oczy to już jestem
za oknem w perspektywie chmurnego cienia

to niełatwe stale być natrętnym towarzyszem
i zbyt uciążliwe nawet przez chwilę mówisz
nie masz spokoju taka niechciana miłość
pewnie on teraz słucha Charlie Parkera albo
Paula Desmonda bo zakochany jest w jazzie
a może skrzypce Jaschy Heifetza mącą w głowie
niby taki twardy i potrafi jak furman zakląć
niby taki szorstki w obyciu a przecież wrażliwy
coś w nim jest jak wosk lgnący do innego
tak łatwo wziął moje ciało jak kubek kakao

w tłumie wciąż widzę jego żeglarską czapkę
a potem deszczowa pogoda w głowie jak żagiel
kiedy dzwoni telefon drży ręka od tego głosu
w sercu nagłe krwi trzęsienie wołam o pomoc
obojętne myśli nic z tego wciąż jestem branką
nitką babiego lata snującą się brzegiem jeziora
kalamburem kaligramem kochanką
żali się atrament ciała gdy palce trzymają
posmutniałe pióro i pusta pokoju łódka
ciemne chmur wersy wielka szaruga we mnie
jesienna niepogoda ma teraz twoje imię
a ja bez ciebie bezdroże bezradne
zagubiona i mała