Kruchość bytu

Za miasta murami
z lotnymi wydmami
morze się szasta
od rana łomot
szczęk sztormowej zbroi
morze się sroży
wybrzusza
aż brzeg się boi
skulone z zimna kosze na plaży
i nikt nie marzy o takim pejzażu
gdy na widnokręgu jak na grzędzie
suszą się marynarskie pióropusze
rozwiane cumulonimbusy
wielkie pranie
w rozpienionej balii
i kto się teraz odważy
pokazać brudy plaży
z lata pobojowiska
u wód Bałtyku
czuję kruchość bytu
otwarte dla wszystkich
wielkie katharsis umysłu
naszą małość czystą