Portowy bar

Siedzimy przy stole samotnicy spotkań w pół drogi. Jest wilk
stepowy Harry Haller, artysta sprzeczności Stefan Dedalus,
jest młody Malte – Laurids Brigge, a także spłoszony Józef K.
Przez uchylone drzwi refleksji wpadł kanonier z Dakaru ze
smutkiem wojennych przeżyć i mistrz czułej kreski Vincent.
Widzę go z ciężkimi pędzlami na polu pełnym wron, jak z
wyżyn samotności powraca do siebie samego z śmiertelną
raną w piersi. I w tym barze barów wciąż splata się ten sam
sens rozmów o wędrówce, o bezmiarze morza, otchłani
nicości i trawiącej nas chorobie na śmierć. W nikotynowym
dymie i oparach alkoholu, gwar zespala przeżycia rybaków,
dokerów, marynarzy, staje się jednorodną magmą portowej
rzeczywistości. Spowiednikiem Odysów i kruchą miarą
trwania na lądzie.