Spektakl

Krakowski rynek
przelewa wilgotny
spłacheć września
w Plac Szczepański
a tam teatr dryfuje
w jesienną farsę
człapiące staccato
zaczarowanej dorożki

to taki niechciany
Wawel w powietrzu
dusząca scenografia
sodowe światła

wywołujące z mroku
kolejną scenę fałszu
chmur opryskliwą aurę
jakby ciężka kurtyna
na miasto spadła

ja w płaszczu dreszczy
czekam na krakowską
mieszczkę spóźnioną
jak każdy tramwaj
w tym mieście

zmarznięty deszcz
przenosi frustrację
z miejsca do miejsca
w gąszcz twarzy z pamięci
czy znów się święci
krach romansu

wybite okno w przeciągu
nieskończonego szczęścia
kolejna inwentaryzacja
szczegółów wieczoru
zapisana mżawką

tymczasem w teatrze
nad kukułczym gniazdem
zapomniane foliały seksu
spektakl trwa w najlepsze

gdy ja o koincydencji
myślę zdarzeń
kowala naszego
losu dziwnego

w mglistej nocy
stukot kopyt dorożki
udaje echo obcasów
spiesznych kroków
żebym nie wątpił
w drugiego

a to tylko teatr
dnia powszedniego
sztuka rozczarowania
na życiowej scenie

może tylko antrakt
może zakończenie