Wśród drzew Cenral Parku
dwaj starcy snują dialog
o czasach szalonej młodości
jak gdyby nieświadomi prawdy
że wspomnienie jest tylko
rodowodem przemijania
zawieruszeni w odległych
archipelagach wiosen
przekwitłych i mglistych
zdają się nieobecni
obok wątłego cienia
na asfaltowej alei
letniego parku dziecko
wytrwale pcha deskorolkę
może sąsiednia ławka
kiedyś dla niego będzie
przystanią ostatnią
i nie wie że dwaj starcy
w nieczytelnej perspektywie
tego miejsca pielęgnują
nieskończony watek świata
w ogrodzie wspomnień
w grzywie zapachu
zadyszanych ścieżek
w buczeniu miodnego czerwca
tryl wysoki niepokoi ciała
wątkiem diabelskim
dwaj starcy na ławie wsparci
spierają się o wiek zegarów
nieśmiertelni w łodzi powrotów
niepostrzeżenie odpływają
w doskonałość zapomnienia
klikają kółka deskorolki
urywane jak oddech starców
w gęstniejącym powietrzu
tylko motyle irysów
krążą nad nieuchwytną
pajęczyną cienia
Central Park
Wśród drzew Cenral Parku
dwaj starcy snują dialog
o czasach szalonej młodości
jak gdyby nieświadomi prawdy
że wspomnienie jest tylko
rodowodem przemijania
zawieruszeni w odległych
archipelagach wiosen
przekwitłych i mglistych
zdają się nieobecni
obok wątłego cienia
na asfaltowej alei
letniego parku dziecko
wytrwale pcha deskorolkę
może sąsiednia ławka
kiedyś dla niego będzie
przystanią ostatnią
i nie wie że dwaj starcy
w nieczytelnej perspektywie
tego miejsca pielęgnują
nieskończony watek świata
w ogrodzie wspomnień
w grzywie zapachu
zadyszanych ścieżek
w buczeniu miodnego czerwca
tryl wysoki niepokoi ciała
wątkiem diabelskim
dwaj starcy na ławie wsparci
spierają się o wiek zegarów
nieśmiertelni w łodzi powrotów
niepostrzeżenie odpływają
w doskonałość zapomnienia
klikają kółka deskorolki
urywane jak oddech starców
w gęstniejącym powietrzu
tylko motyle irysów
krążą nad nieuchwytną
pajęczyną cienia